Krzysztof Galiak, stał po stronie osób które chciały przekształcenia pieszyckiej przychodni w spółkę prawa handlowego. Aż tyle, albo tylko tyle wystarczyło żeby w świadomości pieszyczan pozostać na prawie 6 lat, jako jeden z tych, co chcieli zabrać przychodnie. A teraz "oni" wrócili!
W marcu 2009 roku odbyła się burzliwa sesja rady miasta. To na fali tych emocji, związanych z kwestią przychodni, jej prywatyzacji, przekształcenia w spółkę, wypłynęło na dobre stowarzyszenie "Być dla Pieszyc", a potem radni, którzy rządzili gminą do listopada 2014 r.
Wyraźnie stojący wtedy w opozycji do części radnych Mirosław Obal, burmistrz Pieszyc, wraz z grupą zwolenników akcentował negatywny stosunek do projektu przekształcenia pieszyckiej przychodni w spółkę. Wyraźne odseparowanie od tych radnych co popierali projekt, przyniosło całkowite polityczne zwycięstwo Mirosławowi Obalowi i jego grupie. Ponad rok później wyborcy niemal bezdyskusyjnie obsadzili, w prawie całej radzie, członków stowarzyszenia "Być dla Pieszyc" i dali następną kadencję ówczesnemu burmistrzowi.
Pozycja Mirosława Obala i radnych z "Być dla Pieszyc" była tak silna, że ich pozycji nie naruszyło nawet referendum w sprawie odwołania pieszyckiej władzy, choć emocje i determinacja wydawała się zaraźliwa od inicjatorów referendum, oraz przeciwników reformy oświaty.
Na ponad 4 lata, radni z Platformy Obywatelskiej, popierający przekształcenie przychodni, zniknęli z pieszyckiej sceny politycznej. Zniknęli w sytuacji gniewu ludu, który obronił bardzo ważny dla siebie dobytek, ale nie dostał do osądzenia twórców projektu likwidacji przychodni. Nie można było ich wytknąć palcami, oficjalnie nie wiadomo było kto chciał dokonać takiego zamachu na dobro wspólne. Przez następne lata po Pieszycach krążyły spekulacje i plotki na ten temat.
A na siebie przyjął wszystko właśnie Krzysztof Galiak, który na zawołanie około 400 osób zebranych w sali gimnastycznej SP nr 1, domagających się podania autorów projektu uchwały, jako jedyny zgłosił się. Nie ujawnił innych nazwisk. To na nim skupił się przez kilka minut wzrok kilkuset mieszkańców, którym tylko on stanął na drodze.
Życie płata figle. Ci co w niesławie odchodzili, teraz wracają. Zaś jeszcze nie tak dawno oblubieńcy, już zniknęli.
I jedni i drudzy, w mniejszy bądź większym stopniu, mieli problem ze zrozumieniem, że nie ma złych i dobrych decyzji. Są tylko dobrze i źle wytłumaczone obywatelom. A całą sztuką jest właśnie stanąć w tłumie i wyjaśniać, aż większość zrozumie, bo musi! W końcu za to płaci.
Zobacz fotogalerię z burzliwej sesji rady miejskiej z marca 2009 r.
Przeczytaj także o religijnej hipokryzji w naszym powiecie:
Widzisz, a nie grzmisz!
oraz
czy w ogóle i jak szybko uczą się nasze samorządy:
Nie widzimy, nie słyszymy, nie mówimy!