Dzierżoniów

szukaj w serwisie
zaloguj Przypomnij dane

Wiadomości / Piława Górna

Ustaw mniejszą czcionkę
Ustaw standardową czcionkę
Ustaw większą czcionkę
Kliknij, aby zobaczyć fotogalerię

Warto próbować

Redakcja, 21.08.2014, 12:19

Do artykułu dołączona jest fotogaleria

Specjalnie dla naszych Czytelników, prezentujemy niepublikowany do tej pory wywiad z perkusistą i wokalistą zespołu InoRos, który zagrał na Dniach Piławy w czerwcu.

← REKLAMA

- W Polsce tryumfy święci połączenie góralskiego folku z rockiem albo popem. Na czym, według rodowitych górali, polega fenomen popularności InoRos, Zakopower, Golec Orkiestry czy, jeszcze starszego, De Press?
Kamil Kowalcze (wokal): To muzyka przyjazna dla ucha i "pod nogę", która porywa słuchaczy do tańca. Jest dobrze odbierana przez wszystkich, bo da się przez nią wyrazić pozytywne emocje. Ludziom od dawien dawna podoba się góralskie granie.

- Czy góralski indywidualizm przejawia się w fonografii?
K.K.: Mamy duży wpływ na to, co robimy.

Paweł Kowara (perkusja): Każdą płytę opublikował inny wydawca. Do nas należy wybór utworów i decyzja o układzie utworów w albumie. Nie mamy nic narzuconego.

K.K.: Szukamy takiego wydawcy, a zarazem dystrybutora, który spełni ważne warunki. Chcemy na przykład, żeby godził się na wybrany przez nas repertuar. Duże znaczenie ma również to, gdzie znajdzie się wydana płyta, bo zależy nam, żeby dotarła do jak najszerszej publiczności. Decydujemy praktycznie o wszystkim. Wybieramy nawet projekt okładki.

- Zespół istnieje od 2006 roku. Znaliście się wcześniej?
K.K.: To długa historia. Trafialiśmy na siebie w różnych okolicznościach. Korzystaliśmy na przykład z tego samego sklepu muzycznego albo graliśmy wcześniej w innych składach. Najpierw spotkałem gitarzystę, potem wspólnie szukaliśmy basisty, perkusisty, skrzypka.

P.K.: Najogólniej można powiedzieć, że przed założeniem InoRos nikt nie znał się ze sobą. Chłopaków spotkałem przypadkowo, gdy nagrywali w studiu płytę demo. Potrzebowali perkusisty, więc realizator im zaproponował, że zadzwoni do mnie. Przyjechałem, przywitałem się i… zostałem. Miałem wpaść na chwilę, żeby wziąć udział w jednej imprezie, a gramy razem do tej pory.

- To aż 9 lat. Często występowaliście przed 2011 rokiem, zanim doszliście do finału w programie Must be The Music? Czyim pomysłem był udział w popularnym talent show?
K.K.: Nie ukrywamy, że graliśmy też "do kotleta". Jak każdy, żeby z czegoś żyć. Tak, graliśmy dużo, głównie na imprezach okolicznościowych w karczmach, których nie brakuje na Podhalu.

P.K.: Melodyjne i wesołe piosenki…

K.K.: Pomysł zrodził się spontanicznie. Nasz gitarzysta Łukasz "Obdul" Bodura opowiedział nam o eliminacjach do programu, kiedy akurat występowaliśmy w Krakowie. Zdecydowaliśmy się zostać jeden dzień dłużej, żeby spróbować sił w czymś nowym.

P.K.: Łukasz mówi: "Słuchajcie w sobotę gramy w Krakowie, a w niedzielę rano jest tam casting". My na to: "Ej, no to dobrze, najpierw zagramy imprezę, a potem wskoczymy tam na moment i pojedziemy do domu". Okazało się jednak, że wracaliśmy z radosną nowiną: "Zakwalifikowaliśmy się do programu!"

- Co to znaczy "Obdul"?
P.K.: To punkowy pseudonim Łukasza. Nie wszyscy wiedzą, że nasz gitarzysta grał kiedyś w De Press.

K.K.: Tak, w drugim składzie tego zespołu. Dawniej dużo mieliśmy numerów punkrockowych. Występowaliśmy nawet razem z Farben Lehre czy The Analogs na imprezach takich jak Punky Reggae Live w Krakowie. Teraz coraz częściej sięgamy po nowoczesne inspiracje. Aktualnie w muzyce InoRos można nawet doszukać się wpływów Bruno Marsa.

P.K.: Wciąż słuchamy dużo klasyki polskiego punk rocka i grup w rodzaju Dezerter. Poza tym tak samo na pierwszej, jak i na drugiej płycie InoRos nie brakuje elementów rock and rolla czy zaczerpniętych na przykład z dorobku AC/DC.

- Górale uchodzą za patriotów. Nie tylko lokalnych. Skąd u was tyle szacunku dla tradycji?
K.K.: Ten szacunek jest przekazywany z pokolenia na pokolenie. Z dziada pradziada pielęgnujemy nasze korzenie.

P.K.: Tradycyjnie ubranych górali można spotkać na Podhalu. Na przykład Fiakrów czy muzykantów w karczmach albo też baców czy juhasów w swoich bacówkach. Na całym Podhalu ludzie ubierają się tradycyjnie również z okazji świąt i różnych ważnych uroczystości.

- W piosenkach dużo miejsca poświęcacie kobietom. Kim dla was są i czy darzą was podobnym zainteresowaniem?
K.K.: Moja wybranka jest dla mnie wszystkim. To się w głowie nie mieści, co facetowi może dać kobieta!

P.K.: …dobrego i złego, ale oczywiście te pozytywne strony zdecydowanie przeważają nad negatywnymi. Gdyby nie kobiety, nie mielibyśmy co najmniej połowy piosenek.

- Niedawno wydaliście drugą płytę. Podtrzymujecie tytułową opinię? "Warto było"?
K.K.: Zdecydowanie tak. Udział w programie telewizyjnym Must be The Music, tak samo jak start w plebiscycie Radia Zet na Hit Biało - Czerwonych przyniósł dobre rezultaty…

P.K.: …dlatego polecamy podobne konkursy, bo nic nigdy nie wiadomo. Przecież może się udać, dlaczego więc nie spróbować… W naszym przypadku to trwa i rozwija się w dobrym kierunku. Tak sądzimy, nie tylko po tym, że przybywa nam "like’ów" na Facebooku. Coraz więcej mamy koncertów i pomysłów na nowe utwory. Porównujemy obydwie płyty i zauważamy, że druga jest na pewno dojrzalsza. To jeszcze bardziej różnorodna muzyka, prostsza w odbiorze, ale bardziej skomplikowana w formie.

K.K.: Jest trochę ambitniejsza. Każdy słuchacz znajdzie na niej coś dla siebie.

- Dlaczego zadecydowaliście się nagrać utwór promujący polską drużynę podczas Euro 2012?
K.K.: To był jeszcze większy strzał w dziesiątkę, a zarazem przypadek, niż strat w programie telewizyjnym. Graliśmy koncert w Słupsku…

P.K.: …na turnieju piłki halowej Amber Cup.

K.K.: …gdzie był też zaproszony Liber, który podszedł do nas na after party, gdy graliśmy jeszcze kilka numerów i zapytał się, czy jesteśmy zainteresowani, by razem z nim zrobić piosenkę na Euro 2012. Zaproponował, że sam coś porapuje, a my moglibyśmy zagrać i zaśpiewać po góralsku. Myślimy: "Czemu nie, można spróbować". Mieliśmy mało czasu i robiliśmy wszystko na wariackich papierach. On pracował u siebie, a my u siebie. Na nagranie clipu pojechaliśmy do Gdańska. Wszystko działo się bardzo szybko, ale z jeszcze lepszym rezultatem niż w Must Be the Music.

P.K.: Liber przesyłał nam pliki z muzyką, którą opracowywaliśmy i odsyłaliśmy z powrotem. On zrobił zwrotkę, a my refren.

K.K.: Partię skrzypiec z przewodnim, bardzo charakterystycznym motywem, wymyślił Piotrek Moskała.

P.K.: …a solówkę zrobił Łukasz. Z tekstem było podobnie - pół na pół. Wspólnie z Liberem udało nam się stworzyć numer, który w konkursie na Hit Biało - Czerwonych zajął drugie miejsce, ale dla nas de facto była to wygrana.

- Muzyka to wasze jedyne zajęcie?
K.K.: Wcześniej, zanim założyliśmy InoRos, grałem w innych zespołach na klawiszach.

P.K.: Ja też cały czas zajmowałem się muzyką. Już od bardzo dawna, choć kiedyś przykręciłem 20 płyt regipsowych.

K.K.: Wszyscy mieliśmy takie epizody w swoim życiu. Lubimy trochę się poruszać, czasem nawet dla spalenia tkanki tłuszczowej… Jest wtedy zabawnie (śmiech).

- Dziękuję za rozmowę.
P.K. i K.K.: Dziękujemy.

Obejrzyj fotogalerię:
Dni Piławy Górnej

Komentarze (0)

  • Dodaj komentarz jako pierwszy!
~ Użytkownik niezarejestrowany [zarejestruj się w 30 sekund]
Wszystkie komentarze umieszczone pod informacjami prasowymi w portalu Dz-ow.pl nie są moderowane w czasie rzeczywistym, nie są więc weryfikowane przed ich automatyczną publikacją. Wpisy łamiące prawo należy zgłaszać bezpośrednio do Wydawcy portalu.
Dodając komentarz na niniejszej stronie internetowej, autor tego komentarza oświadcza, że rozumie i świadomie akceptuje bezwarunkowe prawo Wydawcy portalu Dz-ow.pl do usunięcia lub modyfikacji wpisanego komentarza oraz brak gwarancji zapewnienia ciągłości publikacji wpisanego komentarza, jako korespondencji niezamówionej przez Wydawcę portalu Dz-ow.pl. Autor tego komentarza oświadcza również, że rozumie i akceptuje Regulamin portalu Dz-ow.pl.
dodaj komentarz
W nauce istnieje tylko fizyka, reszta to zbieranie znaczków.
© 2011-2024 Dz-ow.pl
zamknij
okanuluj