Dzierżoniów

szukaj w serwisie
zaloguj Przypomnij dane

Wiadomości / Piława Górna

Ustaw mniejszą czcionkę
Ustaw standardową czcionkę
Ustaw większą czcionkę

Z muzykami Kobranocki nie tylko o pacyfizmie

Redakcja, 17.07.2015, 13:00

Do artykułu dołączona jest fotogaleria

"List z pola boju" - wywiad z zespołem Kobranocka, gościem tegorocznych Dni Piławy. Rozmawiał Sebastian Bartoszyński.

← REKLAMA

- Koncert Kobranocki to dla mieszkańców Piławy Górnej wyjątkowa okazja. Mogli na żywo zobaczyć zespół, który tworzył historię polskiego rocka. Na waszej stronie internetowej umieściliście hasło XXX lat punk’n’rolla. Skąd pomysł na taki gatunek? Nie prościej byłoby nazwać się kapelą punkrockową?

Andrzej Kraiński: Może i prościej, ale na pewno niezgodnie z sumieniem. Tak jest dobrze, bo optymalnie. Żaden z nas nie ma poglądów ortodoksyjnie punkowych. Nie jesteśmy wiec kapelą punkrockową. Powinieneś raczej użyć czasu przeszłego, bo termin punk’n’roll ukułem przed laty. Mniej więcej w 1985, czyli roku założenia zespołu. Tak więc nie robimy niczego nowego. Jeżeli już, to raczej odnosimy się do tego, co 30 lat temu zrobiliśmy.

- To były bardzo ciekawe czasy. Kobranockę wymieniano jednym tchem wśród grup takich jak Sztywny Pal Azji, Mikrofony Kaniony czy Tubylcy Betonu, związanych z Rozgłośnią Harcerską. De Press nagrywał wtedy pierwsze płyty za granicą, gdzie jego lider przedostał się w środku zimy, przez pole minowe. Historia Andrzeja Dziubka jest pełna dramatyzmu, ale twoja w niczym jej nie ustępuje. Kapelę założyłeś w szpitalu psychiatrycznym, dokąd trafiłeś, unikając poboru do wojska. Maleńczuk za odmowę służby wojskowej odbył karę więzienia…

AK: Żaden z muzyków Kobranocki nie był w wojsku i raczej już tam nie będzie… Tak. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo nie chcieliśmy pójść do wojska. Uważaliśmy tę instytucję za gorszą od więzienia, a dwa lata służby za wymazane z życiorysu. Do szpitala psychiatrycznego trafiłem dzięki dobrej znajomości z Grzegorzem Ciechowskim, który pomógł mi, podpowiadając, gdzie mam się stawić i kogo poprosić o pomoc. To długa opowieść…

- …Ale niesamowita, bo ordynator szpitala pisał wam teksty piosenek i to naprawdę dobre, a przy tym bardzo pacyfistyczne.

AK: Dziś mogę mówić otwarcie, bo nikt już nam nie zaszkodzi. Andrzej Marek Michorzewski, zwany też Ordynatem Michorowskim, był jak i my całym sercem i duszą antykomunistą, i pomógł wielu ludziom. Wiedział też, po co przyszedł do niego pewien młody muzyk z zespołu Nowo-Mowa… Ja z kolei wiedziałem, że on pisze. Teksty na wszystkich płytach, które nagraliśmy, są jego autorstwa. Od początku mieliśmy takie założenie, że będzie to nasz zespół i nigdy się to nie zmieni.

- Reakcje publiczności na "List z pola boju" są wciąż mocne. Czy równie mocno odczuwaliście wówczas groźbę zbrojnej konfrontacji dwóch potęg nuklearnych - USA i ZSRR?

Jacek Bryndal: Jesteśmy młodszym pokoleniem… Myślę, że roczniki urodzone w latach pięćdziesiątych i ewentualnie na samym początku lat sześćdziesiątych załapały się jeszcze na ostry zimnowojenny klimat. Za to bardzo wymowne były opowieści moich rodziców. Słynny but Chruszczowa w ONZ-cie czy afera w Zatoce Świń wzbudzały we mnie grozę, ale znacznie bardziej dotykała mnie skala kłamstwa na co dzień. Kiedy w nocy nie mogłem spać, słuchałem Radia Wolna Europa. Wtedy okazywało się, że wszystko jest inaczej, niż nam się próbuje wmówić i to dla mnie, jako młodego człowieka, było przerażające. Nagle okazywało się, że tkwię po uszy w totalnym bagnie i, tak naprawdę, nic z tym nie mogę zrobić…

- Trochę jak waszej piosence "Biedna pani", o pensjonariuszce domu spokojnej starości, która start gwiezdnej wojny pomyliła z gwiazdą wigilijną…

AK: Kiedyś, na początku naszej tak zwanej muzycznej kariery, kolega zapytał mnie, czy ten utwór to pacyfizm z jajem czy jajo z pacyfizmem. Moim zdaniem jest jednym i drugim. Nie, my się nie obawialiśmy wojny nuklearnej, za to żyliśmy pod ciągłą groźbą ataku Rosji czy radzieckich komunistów - jak ich tam zwał.

- Chyba wciąż ustawiacie się trochę z boku, jakby na bakier. W przeciwieństwie do zachowań ostatnio modnych wśród muzyków nie ulegliście indoktrynacji i nie związaliście się z żadną opcją polityczną, a słowa "I nikomu nie wolno się z tego śmiać" pozostały aktualne.

AK: Ten utwór, podobnie jak wiele innych, może sobie przypisać każda opcja. My staramy się być apolityczni. Prywatnie, oczywiście, mamy swoje zdanie i to bardzo konkretne, jednak od początku działalności zachowujemy apolityczność na scenie.

- We "Wracajcie ułani" słychać, że nie stępiła się wasza wrażliwość społeczna…

AK: Nie mogliśmy przeboleć, że w momencie, kiedy opinia publiczna sprzeciwiała się ingerencji w Iraku, nasz rząd, od początku deklarujący pokojowe nastawienie, wysyła tam polskie wojska. Piosenka powstała z dnia na dzień. Chcieliśmy, żeby promowała przedostatnią płytę "Sterowany jest ten świat", ale rządowa wykładnia ówczesnej polityki zagranicznej państwa skutecznie nam ograniczyła możliwości takiej formy protestu.

- Przez 30 lat zdążyliście wyrobić sobie markę. Chyba nie ma Polaka, który nie rozpoznawałby "Kocham Cię jak Irlandię".

JB: Istniejmy już 3 dekady może właśnie dlatego, że robimy swoje. Nie poddajemy się różnym trendom.

AK: Trudno się dziwić. Już w 1985 roku zaczynaliśmy jako grupa osób bardzo zgrana towarzysko. Do dziś mamy podobne, wspólne zainteresowania. Od początku naszym założeniem był brak założeń, oprócz tego, żeby kapela dokopywała komunistom, mundurowym i wszystkim systemom. Bo każdy system, jak kiedyś mądrze powiedział Kazik Staszewski, jest zły, także wrogów nam nie zabraknie. Muzyka, natomiast, wypływa z tego, czego słuchamy. Zawsze lubiłem Rolling Stonesów i słuchałem punk rocka, od kiedy się pojawił. Jakoś się to połączyło i stąd pewnie punk’n’roll… Rzeczywiście, nie oglądamy się na żadne mody i gramy to, co nam wychodzi, a przede wszystkim to, co nam się podoba.

- Za granicą jesteście obecni nie tylko duchem. Polonia chętnie widzi was na koncertach.

JB: Kolosalne znaczenie ma ładunek emocjonalny i nostalgia ludzi, którzy wychowywali się w czasie, kiedy nasze piosenki były bardzo popularne. Oni od dwudziestu lat mieszkają na przykład w Londynie i tęsknią do tych czasów.

AK: Pomijając już wymowny tytuł piosenki, sam fakt, że zagraliśmy w Dublinie miał znaczenie. Na koncerty do Irlandii pojechaliśmy mniej więcej dwadzieścia lat po tym, jak stał się popularny kawałek "Kocham Cię jak Irlandię", dlatego wszyscy byli w szoku, że tak późno się tam pojawiliśmy. Sentyment Polaków mieszkających za granicą to zasadniczy inicjator wyjazdów Kobranocki.

JB: (śmiech) Coraz częściej dochodzi do sytuacji, że na koncerty przychodzą ludzie z ciekawości, żeby zobaczyć, czy my w ogóle się jeszcze ruszamy.

- A ruszacie się, jak widać, dziarsko… Przy tak dużej rozpoznawalności Kobranocka pozostaje jednak niezauważana przez mainstreamowe media. To dla mnie fenomen.

JB: Mam żal do różnych osób, które odgrywały decydującą rolę w kształtowaniu gustów publiczności. Kiedyś nawet żartowałem, że niejeden tzw. "head of music" z jakiejś rozgłośni radiowej powinien stanąć przed Trybunałem Stanu za to, że przez 15 czy 20 lat konsekwentnie prezentował papkę. A tak całkiem poważnie, to cieszę się, że we współczesnych mediach istnieje wiele obiegów. Dziś już nie jesteśmy uzależnieni od kilku rozgłośni. Fakt, że nie słychać cię na antenie Trójki, w Radiu Eska czy RMF-ie, wcale nie znaczy, że na twój koncert nikt nie przyjdzie, bo jesteś kompletnie nieznany.

AK: Ale generalnie, nie oszukujmy się, mass media znają Kobranockę z jednego numeru. Od co najmniej 20 lat mam do tych mediów pretensję, ponieważ uważam, że przynajmniej kilkanaście innych naszych piosenek zasługuje na taką samą uwagę i popularność jak "Kocham Cię jak Irlandię". Sytuację, w której Kobranocka postrzegana jest jako twórca jedynego nieśmiertelnego hitu, wykreowały właśnie media "głównego nurtu". Mógłbym o tym wiele mówić, ale już dawno przestałem mieć żal.

- Czyli niewiele się zmieniło od pierwszej płyty, którą zatytułowaliście "Sztuka jest skarpetą kulawego"?

JB: Nieee.

AK: Dla nas na pewno nie. Kobranocka to ewenement. Powszechne wyobrażenie o naszym zespole jest takie, że skoro nagraliśmy "Kocham Cię jak Irlandię", musimy mieć mnóstwo kasy. To kompletna bzdura. Dużych pieniędzy w tym zespole nigdy nie było i być może m.in. dlatego trzymamy się już 30 lat.

- Dziękuję za rozmowę.

AK i JD: Dzięki.

Zobacz fotorelację z:
XX Dni Piławy Górnej

Najnowsze ogłoszenia

Komentarze (0)

  • Dodaj komentarz jako pierwszy!
~ Użytkownik niezarejestrowany [zarejestruj się w 30 sekund]
Wszystkie komentarze umieszczone pod informacjami prasowymi w portalu Dz-ow.pl nie są moderowane w czasie rzeczywistym, nie są więc weryfikowane przed ich automatyczną publikacją. Wpisy łamiące prawo należy zgłaszać bezpośrednio do Wydawcy portalu.
Dodając komentarz na niniejszej stronie internetowej, autor tego komentarza oświadcza, że rozumie i świadomie akceptuje bezwarunkowe prawo Wydawcy portalu Dz-ow.pl do usunięcia lub modyfikacji wpisanego komentarza oraz brak gwarancji zapewnienia ciągłości publikacji wpisanego komentarza, jako korespondencji niezamówionej przez Wydawcę portalu Dz-ow.pl. Autor tego komentarza oświadcza również, że rozumie i akceptuje Regulamin portalu Dz-ow.pl.
dodaj komentarz
W nauce istnieje tylko fizyka, reszta to zbieranie znaczków.
© 2011-2024 Dz-ow.pl
zamknij
okanuluj