Większości rodziców "bolą". Co zrozumiałe, nikt nie lubi dopłacać do czegoś, co z zasady ma być bezpłatne. Szkoła zaś, może parafrazować Bareję: "… się uprze i mu daj. No skąd ja wezmę, jak nie mam!". A uczenie się, to coś więcej niż tylko tablica i zeszyt.
Komitet rodzicielski, zrzutka na ksero, składki na klasowe wydatki, czy opłaty na rzecz testów. To podstawowe zbiórki pieniędzy, jakie można spotkać w naszych lokalnych szkołach. Wielu rodziców, z nieukrywaną dezaprobatą, ponosi te koszta. Wymagają od szkoły "darmowej" edukacji. W założeniach, zrzuta na komitet rodzicielski, powinna obejmować maksymalnie wszystkie wydatki, ponoszone przez ucznia, podczas rocznej nauki. Niestety, na założeniach się kończy gdyż, na przykład w jednej z naszych regionalnych szkół, ściągalność opłat za komitet wynosi zaledwie 5%. Kwota ta, wystarcza jedynie na pokrycie części wydatków związanych z zakupem nagród, dla najlepszych uczniów na koniec roku. Gdyby ściągalność na komitet była większa, starczałoby i na zrobieni kserokopii i dyskotekę szkolną.
W niektórych szkołach, uczniowie poprzez portfele swoich rodziców, płacą 1zł na ksero-oczywiście to zależy od danej klasy i potrzeb. Opłata ta, pokrywa różnego rodzaju wydruki edukacyjne, czy pomoce dydaktyczne. Można się z tym nie zgadzać. I wymagać, by nauczyciele bez żadnych opłat udostępniali takie materiały. Tylko co zrobić, kiedy tych pieniędzy szkoła po prostu nie ma?
Placówki oświatowe, z założenia, nie zarabiają. Mają tyle, ile pieniędzy dostaną z subwencji, plus to co dorzuci miasto. Dla przykładu, w budżecie dla szkół zapisano wydatki, potocznie nazywane "rzeczówki". Z tych pieniędzy, szkoła może zakupić m.in.: dodatkowe pomoce dydaktyczne, np.: kserokopie naukowe. Problem pojawia się, kiedy w budżecie na "rzeczówki" jest śmiesznie mała kwota, lub w ogóle jej brak.
Niektórych rodziców dziwi, a wręcz nieraz oburza, opłata za testy wiedzy, sprawdzianów do których często przystępuje klasa, czy cała szkoła. Zwłaszcza, przed maturą, egzaminem gimnazjalnym, czy test 6-klasistów. Opłaty te, wynikają jednak z wyboru wydawnictwa-firmy, od której szkoła kupuje testy. Tutaj wolny rynek dyktuje cenę. Choć, bardzo często takie testy, są darmowym dodatkiem do oferty podręcznikowej, proponowanej przez wydawnictwo.
Z drugiej strony, mamy jednak przeciętnego rodzica. I o ile, zsumowane, wydatki na szkołę, nie są duże o tyle, trzeba je ponieść w danym miesiącu. Dla rodziców, liczą się jako dodatkowy rachunek za "życie".
Wszystkie opłaty, jakie wnosi się za ucznia, są dobrowolne. Tylko, że o ile na komitet rodzicielki można nie dać, czy na testy, o tyle z wycieczką klasową lub dyskoteką jest problem.
Przeczytaj:
Wydatki na szkolne dodatki!