100-latka z uśmiechem na ustach i wzruszeniem odebrała listy gratulacyjne od premiera Tuska, wojewody i burmistrza, a także kwiaty i ciepły wełniany koc. Z dumą zdmuchnęła świeczki na torcie urodzinowym i porozmawiała z licznymi gośćmi.
- Mam szczęście, nie powiem, i w pracy, i w życiu - mówi Marianna Pietrzak, która dziś obchodziła swoje setne urodziny.
Choć jej życie do łatwych nie należało i przeżyła dwie wojny światowe, nie brak jej pogody ducha. Z okazji jubileuszu odwiedzili ją burmistrz Marek Piorun i wojewoda Tomasz Smolarz.
Marianna Pietrzak urodziła się 23 kwietnia 1914 w miejscowości Karczmiska na Lubelszczyźnie. Wcześnie straciła rodziców.
- Chodziłam paść gęsi, krowy... żywiliśmy się resztkami - wspomina jubilatka.
Dlatego gdy jej mąż dostał pracę na ziemiach odzyskanych, przyjechali w 1947 r. do Dzierżoniowa. Tu tragicznie zginął jej syn, potem mąż. Pani Marianna wyszła za mąż po raz drugi. Dorabiała jako pomoc domowa, jednocześnie pracując w II LO jako kucharka.
Doczekała się czwórki wnucząt i sześciorga prawnucząt. Sąsiedzi i rodzina, nawet ta z Lubelszczyzny, licznie przybyli na jej uroczystość, choć na co dzień jubilatka mieszka sama w niewielkiej kawalerce na os. Błękitnym.
- Rodzina jest daleko, ale sąsiedzi blisko - śmieje się jedna z sąsiadek.
Wraz z synem dogląda pani Marianny, której formy w tym wieku niejeden by pozazdrościł, choć 100-latka narzeka, że samodzielnie nie może już czytać. Rodzina zapewnia, że jeszcze świetnie gotuje, więc czasem wybrzydza przy jedzeniu, gdy dostanie coś, co niekoniecznie jej smakuje.
Zobacz także: